Pielęgnacja pod lupą - Żel aloesowy GorVita
09:41
O tym, że uwielbiam produkty o lekkich, żelowych konsystencjach pisałam już nie raz.
Dodatkowo oparte na bazie soku/ekstraktu z aloesu (który uwielbiam) dają mi zazwyczaj maksimum satysfakcji i zadowolenia z osiąganych efektów.
Silnie wierzę we właściwości naturalnych składników aktywnych.
Silnie wierzę we właściwości naturalnych składników aktywnych.
Jak było w przypadku tytułowego żelu aloesowego firmy Gorvita? Już piszę.
Wyjaśnienie składu żelu aloesowego GorVita:
- Aqua - woda,
- Aloe Barbadiensis Extract - ekstrakt z aloesu - przyspiesza procesy gojenia, posiada niewielkie właściwości bakteriobójcze, łagodzące.
- Propylene Glycol - humektant nadaje kremową, gęstą konsystencję produktowi, zapobiega krystalizacji, nawilża powierzchnię, na której jest stosowany. Na mojej cerze glikole zachowują się całkiem dobrze, nie szkodzą jej, zawarte są także w moim ulubionym serum Bioliq.
Niektórzy jednak zauważają ich działanie komedogenne.
- Glicerin - gliceryna, która jest substancją nawilżającą, ma zdolność do przenikania przez warstwę rogową naskórka dzięki czemu pozwala innym substancjom aktywnym w produkcie docierać w głębie skóry.
- Symphytum Officinale Extract - ekstrakt z żywokostu - działanie ściągające, powlekające oraz regenerująco.
- Panthenol - prowitamina B5 (substancja aktywna), posiada właściwości nawilżające, przeciwzapalne i przyspieszające regenerację skóry. Przenika w głąb skóry, gdzie tworzy kwas pantotenowy, jest to proces naturalny gdyż witamina B jest obecna w komórkach naszego ciała.
- Allantonin - alantoina, która działa łagodząco, wspomaga regeneracje (gojenie się) uszkodzonego naskórka. Występuje naturalnie w wyżej opisywanym żywokoście.
- Carbomer - składnik zagęszczający produkt
- Triethanolamine - reguluje pH.
- DMDM Hydantoin - konserwant, chroni kosmetyk przed rozwojem bakterii. Jego występowanie na końcu składu, nie stwarza zagrożenia dla skóry, uwarunkowane jest tym, iż jego stosowanie jest dozwolone tylko w niewielkich ilościach.
Żelu tego używam od około roku.
Dla mojej wrażliwej, naczynkowej cery jest on zbawienny podczas wieczornej pielęgnacji.
Po zmyciu makijażu nakładam go jako jeden z pierwszych produktów w stosowanej przeze mnie metodzie nakładania wielu produktów od najlżejszego do najcięższego (ze względu na lekką formułę). W początkowych fazach testów stosowany był przeze mnie samodzielnie i też pozostawiał wyśmienite efekty.
Obecnie zaprzestałam używania żelu na rzecz rzetelnych testów oleistego serum Starej Mydlarni, ale już odczuwam jego brak.
Plusy produktu:
- odprężenie skóry,
- uczucie ukojenia,
- łagodzenie podrażnień,
- wygładza,
- szybko się wchłania,
- zastosowany na oparzenie zmniejsza widoczność późniejszej blizny i zmniejsza uczucie pieczenia (sprawdzone dwukrotnie),
- delikatny, przyjemny zapach, za pewne za sprawą naturalnych ekstraktów, gdyż w składzie nie ma substancji zapachowych,
- rano, po przebudzeniu moja skóra jest znacznie mniej zaczerwieniona niż po innych specyfikach.
Minusy:
- nałożony w większej ilości pozostawia delikatnie klejącą powłokę, nie jest to jednak dla mnie bardzo uciążliwe.
Bywało, że po nałożeniu lekko szczypała mnie skóra w okolicach nosa i w miejscach uszkodzeń naskórka, gdy była nieco podrażniona, taki efekt był jednak chwilowy i dawał mi przekonanie, że żel działa także delikatnie antybakteryjnie.
Zaraz po nałożeniu powoduje minimalne zaczerwienienie, które z czasem przemienia się w totalne złagodzenie.
A wy próbowaliście?
Jakie są wasze odczucia? :)
0 komentarze